Autor |
voytecs
Great White Dope
Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Poznań
Sob 0:54, 29 Wrz 2007
|
|
Wiadomość |
Cztery pokoje (Four Rooms)
|
|
|
Cztery pokoje
Czarna komedia zrobiona przez czterech reżyserów i ogólnie nadzorowana przez Tarantina (sam był jednym z reżyserów i aktorów). Pozostali trzej reżyserzy (w kolejności jakiej reżyserowali; każdy z nich jest też autorem scenariusza swojej części): Allison Anders, Alexandre Rockwell, Robert Rodriguez (no i Quentin Tarantino).
Film rozgrywa się podczas jednej nocy sylwestrowej w pięciogwiazdkowym hotelu, a głównym bohaterem jest Thed (Tim Roth, m.in. z "Wściekłych psów") - boy hotelowy, który tej nocy zostaje sam z całym hotelem i jego klientami. Zostaje wzywany do czterech pokoi, gdzie za każdym razem zostaje wplątany w jakieś kłopoty: najpierw zostaje zmuszony do zostania honorowym dawcą pewnego "brakującego składnika" przez wiedźmy urządzające sabat. Następnie Theda wzywa mężczyzna o ciekawych skłonnościach, wplątując go w małżeński problem z jego żoną. W trzecim pokoju zostaje wynajęty przez meksykańskiego gangstera (Antonio Banderas) i jego żonę wychodzących na bal do opieki nad ich dwojgiem dzieci. W ostatnim pokoju Theda przyjmuje gwiazda filmowa (Tarantino), chcąca urządzic z kumplami pewien zakład.
Cały film przypomina bardziej spektakl teatralny niż film, i od razu powiem, że stał się jednym z moich ulubionych. Pierwsza sprawa: Tim Roth, wg. mnie absolutnie genialny w roli boya hotelowego. Jego ruchy, mimika, sposób mówienia sprawiały, że cały czas chciało mi się śmiac (chociaż akurat moją koleżankę wkurzał); grał właśnie tak bardzo "teatralnie" tworząc w połączeniu z muzyką świetne widowisko. Druga sprawa: reszta aktorów (szczególnie ten grający Sigfrieda, o nim zresztą więcej za moment; Antonio Banderas, dzieciaki grające jego dzieci; fajny był też QT, malutką rolę miał też Bruce Willis). Trzecia sprawa: trzeci i drugi pokój. Wg. mnie najlepsze (dalej bym ustawił pokój czwarty i pierwszy). Sytuacje, w które wplątuje się Thed są tak absurdalne i zabawne, że popłakałem się ze śmiechu. Czegoś takiego nie było chyba jeszcze w żadnej komedii. Generalnie humor przypomina ten prezentowany przez Tarantina i Rodrigueza, ale tu jest jego maksymalne natężenie. Jedną z najśmieszniejszych scen była ta, gdzie żona Sigfrieda, zdesperowanego psychopaty, wymienia chyba sto synonimów jednego wyrazu dotyczącego Theda. Więcej nie powiem, żeby nie psuc Wam zabawy, musicie zobaczyc to sami. W każdym razie humor tu narasta i kumuluje się z każdą chwilą jak w żadnym innym filmie. Czwarta rzecz to muzyka. W sumie coś zupełnie innego od reszty filmów Quentina, ale bardzo przyjemna i świetnie podkreśla i potęguje zabawne momenty.
Trochę się rozpisałem, więc kończąc już: jeśli lubicie styl Rodrigueza i Quentina, to film powinien się Wam spodobac (choc mimo to jest inny od reszty ich filmów, przede wszystkim jest to komedia, więc warto zobaczyc, jak wychodzi im ten gatunek). Film jest dosyc specyficzny i pewnie nie każdemu się spodoba, ja jednak daję 10/10 + znak jakości kanoniera. Naprawdę polecam! Takich filmów wiele nie ma.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|